poznaj bytom

Kalide-Block

Zdjęcie archiwalne z okresu budowy Kalide-Block
ul. Axentowicza współcześnie

Jest to duży kompleks budynków, który wśród mieszkańców Grossfeldu nazywano „U Francuzów”. Przed wojną nosił nazwę „Kalide-Block”. Po zakończeniu I wojny światowej ów teren był niezagospodarowany. Jednakże po wyznaczeniu polsko-niemieckiej granicy (1921) na tym obszarze zaczęto budować budynki mieszkalne i użytkowe. Osiedlały się tutaj niemieckie rodziny, które przyjeżdżały z polskiej strony granicy, gdyż nie chciały był obywatelami państwa polskiego (tzw. optanci). Dla nich zaprojektowano zupełnie nietypowy wielki blok mieszkalny, którego budowę rozpoczęto w 1926 r. Wtedy istniała tu ulica Kalidego (niem. Kalidestrasse), stąd nazwa całego bloku. Ulica Kalidego to obecna ulica Axentowicza. To właściwie nie był duży blok, tylko swoisty zespół budynków mieszkalnych, wzorowany na nowoczesnym wiedeńskim budownictwie mieszkaniowym. Kompleks budynków „Kalide-Block” ma zamkniętą formę, zawierającą w sobie wielki dziedziniec, do którego można się dostać przez cztery bramy. Każda z nich jest inna. Przy bramie zachodniej znajduje się miejsce, gdzie kiedyś był zainstalowany zegar ścienny. Ów kompleks zamyka się pomiędzy obecnymi ulicami Axentowicza, Fałata, Placem Rodła i ulicą Strzelców Bytomskich. Od strony każdej z tych ulic wygląda zupełnie inaczej. W „Kalide-Block” było 250 mieszkań. Każde z nich miało powierzchnię od 35 do 57 metrów kwadratowych. Nie były to więc luksusowe lokale mieszkalne. Całe osiedle było jednak w pełni samodzielne. Miało własną pralnię, gabinety lekarskie, przedszkole, plac zabaw, świetlicę, bibliotekę i liczne sklepy. Tak było po wojnie, ale zapewne tak było jeszcze w czasach „niemieckich”.


   Bytomskie osiedle „Kalide-Block” było budowane przez spółkę Deutsche Land-und Bau-GmbH Berlin. Po wojnie nikt nie mówił „Kalide-Block”. Ta nazwa zupełnie nie funkcjonowała. Pewnie w 1945 r. odeszła wraz z niemieckimi mieszkańcami tego miejsca. Ów kompleks budynków ma swoją smutną i tajemniczą wojenną historię. Faktem jest, że musiało się tam coś dziać, gdyż na niektórych ścianach budynków od strony wewnętrznego dziedzińca znajdują się spore ślady walk prowadzonych w styczniu 1945 r. (znikające we efekcie modernizacji poszczególnych budynków). Wygląda to na ślady eksplozji jakiegoś ładunku wybuchowego na dziedzińcu.


   W swojej książce „Dzieje Bytomia 1945-1990″ prof. J. Drabina podaje, że „Kalide-Block” stał się w 1945 r. straszliwym miejscem, które można uznać za swoiste getto stworzone przez pierwszego powojennego prezydenta Bytomia Piotra Miętkiewicza i starostę powiatowego dr-a dr Pawła Nantkę-Namirskiego. Faktycznie tak było. Na podstawie decyzji Miętkiewicza zgromadzono tam ok. 320 osób. Zazwyczaj były to kobiety i dzieci – jeszcze niezweryfikowani Niemcy. Dopóki tam przebywali, byli wysyłani do bezpłatnych robót. Miętkiewicz chciał ich ostatecznie wysiedlić z Bytomia i pewnie tak się stało. Ich mężowie w większości zginęli na wojnie bądź przebywali w alianckich bądź sowieckich obozach jenieckich. Wspominano, że przebywające tam kobiety były bite i poniżane, a nie raz gwałcone. Obozem zarządzał Zarząd Miejski w Bytomiu, a jego komendantem był Jan Zebrowski (Żebrowski).

U Francuzów
  W okresie 20-lecia międzywojennego we Francji przebywało ponad 500 tys. emigrantów z Polski, w tym spora część osób pochodząca ze Śląska. To efekt dawnej emigracji zarobkowej. Pracowali w hutnictwie, w przemyśle budowlanym, włókienniczym oraz w rolnictwie. Po wojnie komunistyczny rząd polski postanowił sprowadzić ich do Polski. Nie tylko tych z Francji, ale również z Belgii. Miało to ogromny wydźwięk propagandowy. Wśród reemigrantów było wielu świetnie wykwalifikowanych specjalistów w różnych dziedzinach przemysłu. Polska po wojnie obejmowała właśnie ośrodki przemysłowe na Górnym i Dolnym Śląsku, z których byli wysiedlani fachowcy narodowości niemieckiej. Istniała konieczność szybkiego zastąpienia ich przez Polaków z Francji, którzy znakomicie się do tego nadawali. Ponadto wielu z nich należało do organizacji lewicowych czy wręcz Francuskiej Partii Komunistycznej. Zaraz po zakończeniu wojny podjęto rozmowy z władzami francuskimi. Francuzi patrzyli na ową ideę dość niechętnie, gdyż wyjazd tak wielu pracujących w najważniejszych branżach ich gospodarki pociągał za sobą groźbę ich destabilizacji, a nawet upadku. Jednakże nie można było ich zatrzymać siłą. Podpisano więc umowę międzypaństwową w dniu 20 lutego 1946 r., obowiązującą tylko przez rok. W dniu 28 listopada 1946 r. podpisano drugą umowę, a ostatnią w dniu 24 lutego 1948 r. Potem Francuzi nie chcieli już zawierać następnych umów, uznając reemigrację za zakończoną. Następne powroty chętni musieli organizować indywidualnie, na własny koszt. 
      W latach 1946-1949 z Francji przyjechało ok. 70-80 tys. reemigrantów. Zamieszkali głównie na Dolnym i Górnym Śląsku, na Ziemiach Odzyskanych. Było im bardzo trudno przyzwyczaić się do życia w Polsce ze względu na różnice kulturowe, ogromne zniszczenie kraju, a także niesprzyjającą sytuację polityczną. Niektórzy po czasie powrócili do Francji. Większość pozostała jednak w Polsce, w większej czy mniejszej mierze zachowując osobiste więzi z Francją. Skupiska Polaków z Francji powstały w Katowicach, Bytomiu, Zabrzu, Bolesławcu, i we Wrocławiu. Największe, bo liczące około 20 tys. osób, powstało w Wałbrzychu. Tych, którzy zatrzymali się w Bytomiu, osiedlono właśnie w „Kalide-Block”. Dlatego przez wiele lat powojenni mieszkańcy Grossfeldu i całego Bytomia nazywali to miejsce „U Francuzów”.

Dekoracja rzeźbiarska Kalide-Block
   Nad samą bramą północną znajdują się cztery niewielkie płaskorzeźby „ubrane” w formę rombu. Dwie z nich to motywy roślinne, a dwie pozostałe to znowu głowy. Jedna z nich przedstawią mężczyznę w średniowiecznym nakryciu głowy pozdrawiającego przechodnia rękę. Druga to również głowa mężczyzny w średniowiecznym nakryciu głowy z rodzajem łopatki w ręku. Być może chodzi o jakiegoś rzemieślnika (murarza?). Idąc dalej, w stronę Strzelców Bytomskich, znajdziemy trzy kolejne głowy nad wejściem do klatek schodowych. Pierwsza z nich to głowa kobiety, która w ręku trzyma sierp. Na głowie ma chustkę. Kolejna to głowa mężczyzny, który chyba trzyma w ręku górniczą lampkę, a na głowie ma rodzaj nakrycia ochronnego stosowany w latach 20-tych przez pracujących pod ziemią górników. Trzecia jest zupełnie inna – to głowa kobiety z bardzo staranną fryzurą (nieco antyczną), rodzaj artystycznej muzy. „Kalide-Block” od strony zachodniej (Strzelców Bytomskich) nie jest ozdobiony żadnymi rzeźbami. Kolejne pojawiają się od strony południowej (Axentowicza). Najpierw mamy trzy głowy nad wejściem do klatek schodowych. Pierwsza z nich to głowa kobiety z sierpem, druga to głowa górnika, a trzecia to głowa zakonnicy. Później mamy bramę południową. Nad nią znajdują się trzy płaskorzeźby. Pierwsza z nich przedstawia dwa ptaki (prawdopodobnie pelikany – samca i samicę?), druga to gniazdo i „drące” się w nim trzy pisklaki, a trzecia to piejący kogut. Kolejne trzy głowy nad wejściami do klatek schodowych. Pierwsza to głowa mnicha, druga to głowa muzy, a trzecia to postać górnika z młotem w ręku. Wszystkie głowy (oprócz głowy górnika z młotem) są powtórzeniem głów, które znajdują się na stronie północnej (Fałata). Od strony wschodniej (Plac Rodła) „Kalide-Block” nie posiada żadnych rzeźb.
   Głowy zakonnicy i mnicha mogą kojarzyć się z religią i sakralną sferą życia człowieka, ze skromnością i pobożnością. Głowy robotników i żniwiarki mogą kojarzyć się z codzienną, ciężką pracą. Głowa „muzy” to symbol rozwoju duchowego? Rzeźby „Sprzątaczki” i „Nocnego stróża” stanowią swoistych strażników tego miejsca. Płaskorzeźby na stronie południowej to dwa pelikany i pisklęta w gnieździe. Wizerunek pelikana karmiącego własną krwią młode symbolizował najwyższe poświęcenie, a w kontekście sakralnym był znakiem ofiary Jezusa. Zresztą motyw pelikana był często wykorzystywany jako główny motyw pieczęci i herbów miast. Tu jednak został zastosowany jako symbol świecki, a nie religijny. Natomiast piejący kogut to być może symbol nadejścia światła, zwiastujący początek dnia. Od czasów antycznych postać koguta oznaczała czujność i przezwyciężenie ciemności. Swoim pianiem kogut miał również odstraszać demony czy też złe moce. Obszar, w którym dało się dosłyszeć pianie koguta uważano za bezpieczny. Kogut piejący miał również zwiastować urodzaj. W sztuce antycznej kogut symbolizował walkę i waleczność. W średniowieczu był uważany za symbol nadziei i wiary. Natomiast płaskorzeźby znajdujące się nad bramą północną – motyw roślinny winogron może symbolizować bogactwo, pomoc bliźniemu, pełnie życia i nieśmiertelność, jak również rodzaj zaślubin. Gdyby jednak przyjąć kiść winogron jako symbol bogactwa, może mieć to uzupełnienie w płaskorzeźbie średniowiecznego mężczyzny, zadowolonego z własnego życia i wesoło pozdrawiającego ręką innych. Gdyby jednak uznać za symbol pomocy bliźniego, to uzupełnia się to z płaskorzeźbą średniowiecznego mężczyzny, prawdopodobnie murarza. Skoro były to mieszkania przeznaczone dla tzw. optantów (niemieckich emigrantów z polskiej strony granicy), to być może obiecywano im ciężką pracę, własne poświęcenie, ale jednocześnie bogactwo i zadowolenie z własnego życia, ale również daleko idący rozwój duchowy? Wymagano jednakże od nich pełnego poświęcenia, a jednocześnie chroniono przed złem? Strzeżono i chroniono?

W okresie PRL-u w jednym z lokali użytkowych ulokowano filię Miejskiej Biblioteki Publicznej (obecnie jest to sklep spożywczy od strony u. Strzelców Bytomskich).