Fałata 23 ogrodzenie
Ulica Fałata w czasach Beuthen O/S nosiła nazwę Dr-Stephan-Strasse. Oryginalne ogrodzenie metalowe przeznaczone dla ochrony pnia drzewka bluszczowego. Pochodzi z lat 20. XX w. Jedno z dwóch zachowanych na tej ulicy. Kiedyś w całym Bytomiu było ich znacznie więcej. Zwyczaj ozdabiania elewacji budynków pnączem jest charakterystyczny dla niemieckiego stylu budynków mieszkalnych. Nieco dalej (w stronę ul. Strzelców Bytomskich) znajduje się drugie. Na elewacji budynku, który pochodzi z lat 20-tych XX w. widoczne ślady walk z 1945 r.
Aleja Legionów 21 Kozanecki
Naprzeciw biskupiego konwiktu i willi Brüninga znajduje się zwarta zabudowa mieszkalna, którą wzniesiono na przełomie lat 20-tych i 30-tych XX w. Pod obecnym adresem Aleja Legionów 21 (wówczas Kurfürstenstrasse 21) mieszkał Florian Kozanecki. Urodził się w 1889 r. we wsi Kosów w Wielkopolsce. Pochodził z rolniczej rodziny. Studiował filologię germańską i romańską we Wrocławiu i w Paryżu. Podczas I wojny światowej walczył w armii niemieckiej. Po wojnie został w Wielkopolsce nauczycielem j. niemieckiego i francuskiego. W styczniu 1936 r. został oddelegowany do pracy na stanowisku dyrektora Polskiego Gimnazjum w Bytomiu, które mieściło się w dawnym budynku „Katolika” przy obecnej Alei Legionów (obecnie Szpital Zakaźny). Wtedy zamieszkał na Alei Legionów. Pracując w Bytomiu znacznie rozwinął pozaszkolną działalność, udzielając się artystycznie, turystycznie i pedagogicznie. Tym wzbudził niechęć władz niemieckich. W dniu 10 czerwca 1937 r. został zmuszony do opuszczenia Bytomia. Zrobił to wraz z rodziną, która razem z nim mieszkała na Alei Legionów. Powrócił na teren państwa polskiego. Podczas okupacji przebywał w Warszawie. Podczas powstania warszawskiego w 1944 r. udzielał się w służbie sanitarnej. Po upadku powstania uciekł z transportu warszawiaków kierowanych do obozu w Pruszkowie i dotarł do Częstochowy, gdzie doczekał wkroczenia wojsk sowieckich. Po zakończeniu wojny powrócił do Wielkopolski. Pełnił funkcje kierownicze w placówkach oświatowych w Toruniu. Został członkiem PZPR. Zmarł w dniu 17 listopada 1960 r. w Toruniu. Pełny biogram Kozaneckiego znajdziesz pod tym linkiem: Kozanecki Florian – nauczyciel w Gimnazjum Polskim
Schron LSD Axentowicza
Na terenie kościelnym, nieopodal wejścia od strony Placu Rodła, znajduje się niepozorny pagórek, który kryje w sobie dość spory poniemiecki schron przeciwlotniczy typu LSD, prawdopodobnie wybudowany w 1943 lub 1944 r. Był przeznaczony dla pacjentów szpitalnych, jak i dla okolicznych mieszkańców. Obecnie nie ma do niego dostępu, gdyż obydwa wejścia są zasypane. W dniu 10 października 1940 r. Hitler ogłosił „program natychmiastowy Führera” (niem. Führer-Sofortprogramm), który zakładał budowę w niemieckich miastach „odpornych na bomby schronów”. Był to efekt pierwszych brytyjskich nalotów lotniczych na obszar Niemiec. Ich budową zajęła się Organizacja Todt (niem. Organisation Todt – OT). Po roku budując szereg podziemnych schronów wylano ogółem 3,4 mln m3 betonu. W 1942 r. nadal trwała budowa kolejnych obiektów. W maju 1943 r. ilość wylanego betonu sięgnęła 5,1 mln ton. W praktyce obowiązek budowy obiektów spadł na władze samorządowe. Wznoszenie schronów szło w bardzo wolnym tempie, gdyż ogromne ilości betonu pochłaniała budowa umocnień tzw. Wału Atlantyckiego. Do przyspieszenia tempa ich budowy doszło w 1944 r., gdy cały obszar Niemiec był bardzo mocno zagrożony alianckimi nalotami i z tego powodu wzrosło niezadowolenie niemieckiej ludności. Szacuje się, że w okresie II wojny światowej Niemcy wybudowali od 20 do 30 tys. różnego typu schronów przeciwlotniczych. Najczęściej budowano podziemne schrony przeciwlotnicze typu Luft-Schutz-Deckungsgraben (LSD). Tego typu schrony budowano jako zmodernizowaną wersję zwykłych rowów przeciwlotniczych. Ściany i stropy takiego schronu wzmacniano warstwą betonu lub elementami prefabrykowanymi, jak w przypadku obiektu przy ul. Woźniaka. Zadaniem tego schronu była ochrona ludności cywilnej na wypadek nalotu lotniczego, jak również osłona przed odłamkami lub falą uderzeniową. Bezpośrednie trafienie w obiekt zazwyczaj oznaczało śmierć przebywających tam osób. Schron przy ul. Woźniaka wykonano na zasadzie łamanego korytarza o długości około 70-80 m, z jednym wejściem głównym i drugim wyjściem ewakuacyjnym. Wewnątrz schronu znajdowały się odrębne sektory korytarza oddzielone od reszty drewnianymi drzwiami. W każdym z nich najprawdopodobniej znajdowały się drewniane ławki, a także prowizoryczne ubikacje umieszczone we wnękach. Na terenie Bytomia, zgodnie z zaleceniem Hitlera z 1940 r. wybudowano wiele podziemnych schronów przeciwlotniczych – zazwyczaj obiektów typu LSD. Różnią się one od siebie wielkością oraz materiałami użytymi do ich budowy. Oprócz tego podziemne schrony przeciwlotnicze powstały przy każdym zakładzie przemysłowym. W Bytomiu występują schrony o konstrukcji całkowicie ceglanej (schron na Placu Słonecznym w Miechowicach), schrony o konstrukcji całkowicie betonowej (schrony na Placu Akademickim) oraz schrony o konstrukcji mieszanej z użyciem betonowych prefabrykatów (schron przy ProFort Centrum w Bytomiu-Miechowicach, schron pomiędzy ul. Klonową i Grabową). Schrony powstały też przy budynkach użyteczności publicznej, w tym szczególnie przy szkołach. Czasami były to po prostu wzmocnione części piwnic, a czasami osobne obiekty. Pamiętać również należy, że zgodnie z zaleceniem ówczesnych władz w piwnicach poszczególnych kamienic mieszkalnych wykonywano przekucia, które pozwalały na bezpieczną i szybką ewakuację ludności cywilnej. Na budynkach białą farbą rysowano znaki informujące, że w danym budynku znajduje się schron przeciwlotniczy. Można się spodziewać, że schron był używany w 1944 r., gdy nad Bytomiem przelatywały duże formacje amerykańskich samolotów bombowych kierujących się w stronę Kędzierzyna i Zdzieszowic.
Motylek
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy wznoszono kościół Podwyższenia Krzyża Św., powstała zabudowa przy obecnej ul. Ligonia czy też Strzelców Bytomskich w stronę Kalide-Block. Wzniesiono budynki, które mają zamknięte wewnętrzne podwórko, do którego można się jedynie dostać przez bramę od strony ul. Axentowicza (ozdobioną datami 1933 i 1934) lub przez narożny wjazd od strony wlotu ul. Ligonia do Strzelców Bytomskich. To właśnie ten wjazd został przez architekta zaprojektowany dość fantazyjnie. Są to dwie boczne ściany kamienic, które zostały zlepione charakterystycznym łącznikiem. Boki kamienic są jednolicie otynkowane, a łącznik obłożono cegłą. Patrząc z daleka ma się złudzenie kształtu motyla. Biorąc pod uwagę fakt, że budynki od strony Strzelców Bytomskich, Ligonia i Axentowicza układają się w trójkąt, do którego można się dostać tylko jedną bramą od strony „motylka”, a drugą od strony Axentowicza, w 1945 r. mogły pełnić zupełnie inną funkcję. Stanowią doskonałe miejsce na założenie dobrze chronionego obszaru w centrum miasta. W 1945 r. budynki faktycznie zostały zajęte przez sowieckich żołnierzy, którzy w nich zamieszkali, a zamknięte podwórko traktowano jako chronioną bazę dla samochodów.
Fałata 16
Jednym z przedwojennych mieszkańców Kalide-Block był Erich Peter, który urodził się 26 stycznia 1901 r. w Berlinie. Erich od dziecka interesował się muzyką. Pobierał lekcje muzyki, komponował, grał na organach, śpiewał w chórach kościelnych, a nawet stworzył własną młodzieżową orkiestrę. W 1920 r. zaczął studiować muzykę w Berlinie. Jego nauczycielami byli Max Friedländer oraz Curt Sachs. W 1922 r. otrzymał posadę korepetytora i dyrygenta chóru w teatrze w Greifswald. Wkrótce został tam pierwszym dyrygentem orkiestry. Pracował tam do 1929 r. Wtedy przyjechał do Bytomia. Zamieszkał na Fałata 16 (niem. Dr.-Stephan-Strasse). Do naszego miasta ściągnął go Artur Illing, który od 1927 r. był dyrektorem bytomskiej Oberslesische Landestheater, czyli obecnej Opery Śląskiej. Illing szukał fachowców, gdyż pod jego kierownictwem bytomski teatr niesamowicie się rozwijał. Erich przyjął jego propozycję. Doskonale zapanował nad orkiestrą, chórem i zespołem. Jednocześnie zaczął promować górnośląskich kompozytorów. Pracując w bytomskim teatrze zaprezentował 67 oper, a także dzieła ok. 60 kompozytorów. Był głównym dyrygentem bytomskiego teatru. Erich nie cieszył się jednak zaufaniem nazistów. Co ciekawe, pomógł mu ówczesny burmistrz Bytomia, a jednocześnie kreisleiter NSDAP Walther Schmieding. Walther wiedział, że żona Ericha, Ilse, z domu Bery, miała żydowskie pochodzenie. Jednakże sam był wielkim miłośnikiem sztuki, więc nie chciał tracić doskonałego dyrygenta. Ukrył przed światem żydowskie pochodzenie jego małżonki, W 1937 r. orkiestra bytomskiego teatru połączyła się z zabrzańską, znacznie wzmacniając swój skład. W 1939 r. Erich został powołany do niemieckiego wojska, ale rok później już został zwolniony. Całkiem możliwe, że znowu pomógł mu w tym Schmieding. W 1940 r. otrzymał tytuł generalnego dyrektora muzycznego. Podczas wojny cały czas przebywał w Bytomiu. W myśl ówczesnego niemieckiego prawa był „Mischlingiem” czyli „mieszańcem”. W lecie 1944 r. w Bytomiu odbyły się ostatnie przedstawienia teatralne i koncerty. Erich został ponownie powołany do wojska. Wysłano go na front wschodni. Walczył do samego końca wojny. Na terenie Czech dostał się do sowieckiej niewoli, z której został zwolniony we wrześniu 1945 r. Opuścił wtedy Bytom i wyjechał do Berlina Zamieszkał we wschodniej strefie miasta. Szukał jakiejkolwiek pracy. Grał do przysłowiowego kotleta w restauracjach. W 1947 r. pracował jako dyrygent w Operze Państwowej (NRD), a później jako naczelny dyrygent w Niemieckiej Orkiestrze Symfonicznej przy berlińskiej rozgłośni radiowej. W 1949 r. został kierownikiem berlińskiej Wyższej Szkoły Muzycznej. W 1969 r. przeszedł na emeryturę. Pozwolono mu wtedy wyjechać do RFN. Zmarł tam w 1987 r. Jego adres Dr-Stephan-Strasse 16 (obecna ul. Fałata) widnieje w książce teleadresowej Bytomia z 1937 r.
Grossfeld – Wielkie Pole
To obszar rozciągający się w okolicy centrum Bytomia, poczynając od dzisiejszej Alei Legionów w kierunku północnym, ograniczony od wschodu ulicą Piekarską (niem. Piekarstrasse), a od zachodu ulicą Strzelców Bytomskich (niem.Tarnowitzerstrasse). Grossfeld ciągnął się aż w stronę Dąbrowy Miejskiej, zawierając w sobie niewielkie kamieniołomy, hałdy oraz wyrobiska. Istniała nawet ulica nazwana Grossfeldstrasse (dzisiejsza ulica Odrzańska). Jeszcze pod koniec XIX w. obszar ten stanowił teren, na którym praktycznie nie było zabudowy mieszkalnej. Były to tereny uprawne, nieużytki, jak również tereny przemysłowe. Pod koniec XIX w. ulica Piekarska stała się kolejną osią rozbudowy miasta Bytom, tym razem w stronę Szarleja i Wielkich Piekar. Impulsem do rozwoju Grossfeldu stały się… miejskie nekropolie. W 1865 r. powstał nowy cmentarz żydowski, w 1868 r. uruchomiono Mater Dolorosa I, a w 1886 r. Mater Dolorosa II. Wszystkie przy ul. Piekarskiej. W 1894 r. Ignacy Hakuba odsprzedał część swojego terenu, by mogła powstać kolejna nekropolia. Chodzi o cmentarz przy ul. Kraszewskiego (niem. Hakubastrasse), który początkowo był cmentarzem parafialnym kościoła św. Trójcy (miał być bezpośrednio połączony z Mater Dolorosa), ale później stał się cmentarzem parafialnym nowo utworzonej parafii Podwyższenia św. Krzyża. Miejskie nekropolie zmieniły oblicze Grossfeldu. Ogromne znaczenie miały również budowle powstałe przy obecnej Alei Legionów, czyli męski konwikt biskupi, willa Brüninga, budynek szkoły nr 5 oraz Kruppelheim zu Geist. To wszystko na początku XX w.Wszystko zmieniło się w okresie 20-lecia międzywojennego, gdy w pobliżu Grossfeldu zaistniała polsko-niemiecka granica i przejście graniczne na Buchaczu. Masa ludności cywilnej napływająca z polskiej strony granicy (tzw. optanci) miała zamiar zamieszkać w Bytomiu, ale był problem z lokalami mieszkalnymi. Wtedy na Grossfeldzie zaczęto wznosić nowe budynki, tyczono nowe ulice, a cały obszar nabrał charakteru nowej dzielnicy mieszkaniowej ówczesnego Bytomia. Oprócz ulicy Fałata (niem. Dr Stephan-Strasse) to właśnie Woźniaka (dawne Wieczorka, a jeszcze wcześniej niem. Lindenstrasse) to moja oś poruszania się po Grossfeldzie. Może tak – Kraszewskiego i Fałata to bardziej drogi wyjścia z Grossfeldu, a Woźniaka to wewnętrzna arteria tej dzielnicy. Poza tymto właśnie tam mieszkała moja babcia, dziadek, którego ledwo co pamiętam no i wujek, o którego przyszło mi później zadbać. To droga dziecinnych wypraw z lampionem w ręku w mroźne zimowe poranki, by zaliczyć roraty. To trasa prowadząca w stronę ogródka działkowego, gdzie spędziłem sporą część swojego dzieciństwa. Każdy budynek, każde podwórko, garaże i ogródki były mi doskonale znane. Nadal są, choć trochę się tam pozmieniało. Dla mnie to szczególnie ważna ulica.
Tablica Sienickiego
W nocy z 1 na 2 maja 1992 r., gdzieś ok. 3.00, sierż. Marek Sienicki (urodzony w 1967 r.) wraz z kierowcą radiowozu policjantem Zbigniewem Wierzbą, zauważyli osoby podejrzanie kręcące się przy jednym z samochodów. Sienicki kazał zatrzymać radiowóz i wysiadł z niego, żądając wylegitymowania się przez podejrzanych mężczyzn. Ci odpowiedzieli serią z pistoletu maszynowego, którym później okazał się pochodzący jeszcze z okresu II wojny światowej pistolet maszynowy typu PPS. Obydwaj policjanci zostali ranni. Najbardziej jednak przerażający był fakt, że jeden z przestępców spokojnie podszedł do leżącego na ziemi i ciężko rannego sierżanta Sienickiego i dobił go serią. Dość szybko ustalono sprawców tego ohydnego czynu. Jeden został aresztowany w Gliwicach, a drugiego złapano w Belgii i przewieziono do Polski. Okazało się, że przestępcy nie chcieli ukraść auta, a raczej przygotowywali się do włamania do jednego z mieszkań w Bytomiu. Dokładnie w tym momencie zostali zaskoczeni przez sierż. Marka Sienickiego. Okazało się również, że posiadana przez nich broń została ukradziona z zakładów „Omex” w Głuchołazach. Jeden z przestępców poszedł na współpracę z Policją i dostała tylko 15 lat więzienia (później skrócone do 13 lat), a drugiemu sąd wymierzył karę 25 lat pozbawienia wolności. Obecnie w miejscu, gdzie doszło do tego tragicznego wydarzenia (ul. P. Woźniaka 53/55) znajduje się tablica pamiątkowa upamiętniająca śmierć sierż. Sienickiego. Tragiczne wydarzenia rozegrały się na ulicy – dokładnie na wprost tablicy. Co roku pod ową tablicą bytomska Policja składa wiązankę kwiatów i wystawia wartę honorową. Nieco później „pareczek” przy ul. Kraszewskiego (dawne torowisko kolei ROUE) nazwano Aleją Marka Sienickiego. Pośmiertnie awansowano go na stopień starszego sierż. Pozostawił po sobie żonę i urodzonego rok wcześniej syna. Nie pochodził z Bytomia, a jednak w tym mieście oddał swoje życie… Film o tym wydarzeniu znajdziesz pod tym linkiem:
Męski Konwikt Biskupi
Konwikt Męski Księcia Biskupa (niem. Fürstbischöffliches Knaben-Konvict lub Beuthen-Neues Knabenkonvikt) był to rodzaj internatu dla uczniów uczęszczających do szkół katolickich w Bytomiu, głównie Gimnazjum Królewskiego, czyli obecnej Szkoły Muzycznej na rogu ulic Jagiellońskiej i Moniuszki. Konwikty cechowały się surową dyscypliną, koncentrując się na kształtowaniu charakterów wychowanków. Budynek był fundacją kościelną, gdyż został ufundowany przez ówczesnego księcia, biskupa wrocławskiego kardynała Georga Koppa. Być może miało to związek z jego wizytą w Bytomiu (1894), kiedy to na ul. Piekarskiej odwiedził burmistrza Georga Brüninga w jego prywatnym mieszkaniu. Bytomski budynek konwiktu żeńskiego od 1888 r. stał na obecnym Placu Sobieskiego, lecz został rozebrany na początku lat 20-tych XX wieku. Opiekowały się nim siostry boromeuszki. Stoi na skrzyżowaniu ulic Kraszewskiego (niem. Hakubastrasse) i Alei Legionów (niem. Breitestrasse). Został wybudowany w 1900 r., w okresie, gdy Cesarstwo Niemieckie budowało swoją międzynarodową potęgę, a jego architektem był Paul Jackisch. Budynek konwiktu męskiego został zaprojektowany i wzniesiony w ulubionym przez Jackischa stylu neogotyckim. Jest to budynek trójkondygnacyjny zbudowany na rzucie zbliżonym do litery E. Budynek jest dwunastoosiowy i posiada wysunięty środkowy ryzalit, a także dwa boczne ryzality. Cały jego wystrój zewnętrzny odwołuje się do epoki gotyku – ostre łuki otworów okiennych i drzwiowych, wielkie okna kaplicy (pierwotnie wyposażone w witraże), maswerki, a także trójkątny szczyt z fryzem arkadowym. Wysoki dach obiektu jest ozdobiony sygnaturką oraz licznymi lukarnami. Wnętrza obiektu też były urządzone w stylu neogotyckim. Na drugim piętrze znajdowała się wielka kaplica, w której jeszcze wiele lat po wojnie od czasu do czasu odprawiano nabożeństwa. Kaplica była z otwartą więźbą dachową czyli z prostymi krokwiami opartymi na zdobionych wspornikach. Obecnie pełni funkcję sali konferencyjnej. Klatka schodowa też posiada cechy neogotyckie. Od 1945 r. na parterze działało tu przedszkole. Na wyższych kondygnacjach było Pogotowie Opiekuńcze dla Dzieci. Później ulokowała się tam Poradnia Wychowawczo-Zawodowa, a jeszcze później Technikum Gastronomiczne. W 2003 r. w obiekcie zadomowiła się Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych z siedzibą w Warszawie, która dokonała generalnego remontu i do dzisiaj jest użytkownikiem tego budynku. Tak czy inaczej obiekt jest wyremontowany, lecz dostęp do niego jest właściwie niemożliwy. Zabytkowe witraże z kaplicy zostały zdemontowane i przeniesione do kościoła św. Anny na ul. Chorzowskiej. To w tym budynku w 1945 r. zamieszkał urodzony w dniu 8 lutego 1903 roku w Bratkowicach koło Rzeszowa ksiądz Józef Stefański (ps. „Frer”, „Prus”, „Niezgoda”, „Burski”, „Tarcica” i „Szczepański”), kapelan Wojska Polskiego i Armii Krajowej w stopniu podpułkownika, podczas wojny więziony najpierw przez Niemców, a później przez Sowietów, odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari oraz Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. W Bytomiu pracował jako nauczyciel religii w Liceum Męskim i w Średniej Szkole Górniczej, a także jako kapelan Hufców Polskich i wychowawca w Domu Sierot. Stefański przechowywał dokumenty związane z działalnością AK na Rzeszowszczyźnie – najprawdopodobniej w budynku konwiktu. UB-ecy przejęli dokumentację. W 1950 r. Stefański został aresztowany. Za rzekome antypaństwowe kazania i wrogą postawę wobec państwa socjalistycznego został skazany na 4 lata więzienia. Podczas przesłuchań był torturowany, co zrujnowało mu zdrowie. Stał się kaleką. W 1953 r. z przyczyn zdrowotnych zwolniono go z więzienia. Został wysłany do diecezji opolskiej, gdzie pracował w parafiach Szklary oraz Goślinowice. W 1960 r. został znowu skazany – tym razem na rok więzienia za budowę kaplicy, którą uznano za nielegalną. W 1976 r. został awansowany na stopień pułkownika, a w 1983 r. otrzymał godność papieskiego kapelana honorowego ości. Zmarł w 1985 r. w Goświnowicach i został pochowany w Nysie.
Zaginiona część miasta
Za obecnym budynkiem Domu Żałoby znajdowało się duże osiedle domów mieszkaniowych. Ich powstanie najprawdopodobniej było związane z funkcjonowaniem pobliskiej kopalni rud żelaza „Neuhof”. Być może były to nawet budynki zakładowe. Zostały wyburzone w latach 60-tych z powodu ogromnych szkód górniczych. Dokładnie naprzeciw wylotu ul. Odrzańskiej znajdował się bardzo duży budynek, który pełnił rolę schroniska dla rodzin eksmitowanych z mieszkań. Był prowadzony przez władze gminne, które w 1921 r. utworzyły Miejski Urząd Opieki Społecznej (niem. Städtisches Wohlfahrtsamt), który ulokował się w budynku dawnego szpitala garnizonowego przy obecnej ul. Chrobrego 13 (niem. Gräupnerstrasse). W ten sposób gmina objęła opieką osoby potrzebujące pomocy. Budynek schroniska przy ul. Dworskiej zniknął wraz z tamtejszą zabudową, choć podejrzewam, że mógł zostać dość mocno uszkodzony jeszcze w 1945 r. Ul. Dworska po II wojnie światowej przez krótki czas nosiła nazwę Radzionkowskiej. Znajdowała się tam również kopalnia nazywana „Nowym Dworem” (niem. „Neuhof-Grube”), po której dzisiaj nie ma już śladu. Nieco dalej znajdował się szyb „Rudolf”, a także majątek ziemski zwany „Nowym Dworem”. Stąd nazwa ulicy. Gdzieś po drodze znajdował się również budynek urzędu celnego, jak również rodzaj niewielkiego kąpieliska, a także zakład „Barbara-Werke”. Warto zaznaczyć, że kopalnia „Neuhof” rozpoczęła swoje wydobycie w 1881 r. a jej właścicielem był hrabia Henckel von Donnersmarck z Nakła Śląskiego. W 1885 r. uruchomiono przy niej płuczkę. W okresie 20-lecia międzywojennego cały ten obszar znacznie unowocześniono, gdyż płuczka została przebudowana na zakład flotacyjny, zbudowano kolejkę linową, która połączyła zakład flotacyjny z „Neuhof” z kopalnią „Fiedlersgluck” (obecny szyb „Bolko”), a w 1926 r. przy szybie „Rudolf” powstała huta cynku z nowoczesnymi piecami przewałowymi. W 1936 r. kopalnie „Neuhof”, „Neue Viktoria”, „Fieldersgluck” i „Wilhelmsgluck” połączono w jeden zakład wydobywczy (dyrekcja znajdowała się przy kopalni „Fiedlersgluck”). To nadało temu obszarowi charakteru nowoczesnego rejonu przemysłowego. Dzisiaj właściwie nie ma już po tym śladu. W okresie 1922-1939 w tym rejonie (nieco dalej w stronę torów kolejowych w Szarleju) znajdowała się polsko-niemiecka granica, a za nimi tzw. Kocie Górki (po polskiej stronie granicy), gdzie w latach 1932-1937 usypano piekarski Kopiec Wyzwolenia. Przejście graniczne znajdowało się na tzw. „Buchaczu” (nazwa pochodziła od starej kopalni „Buchatz”). Nieopodal znajdowała się stacja kolejowa Stary Szarlej, która stoi tam do dzisiaj. Nazwa tego miejsca jest bardzo stara i najprawdopodobniej pochodzi od dawnego właściciela tej ziemi, czyli niejakiego Buchacza.
Dom Żałoby Leichenhalle
W 1932 r. zaczęto myśleć o budowie nowego bytomskiego domu przedpogrzebowego „Leichenhalle”. Budowa takiego obiektu według projektu Hermanna Brücka była jak najbardziej zgodna z ówczesną linią polityczną i światopoglądową władz, gdyż obiekt miał być wielowyznaniowy (wręcz areligijny), a obok powstawał również cmentarz komunalny o takim samym charakterze. Pogrzebom próbowano odebrać religijny charakter, a nadać typowo obywatelski. W pewnym sensie można uznać funkcjonujący od 1934 r. bytomski Dom Pogrzebowy za relikt epoki narodowego socjalizmu. Oddano go do użytku w dniu 7 lutego 1934 r. W jego wyglądzie uwagę przykuwa wieża i główny budynek, wyraźnie nawiązujący w swojej architekturze do budowli sakralnych. Inne dzieła Hermanna Brücka to gmach obecnej Szkoły Podstawowej przy ulicy Pułaskiego (niem. Hans-Schemm-Schule) wybudowany w latach 1935-1936 (dawna Szkoła nr XV) i budynek obecnej Szkoły Podstawowej (niem. Herbert-Norkus-Schule) przy ulicy Tarnogórskiej (niem. Alter Tarnowitzer Weg) wybudowany w latach 1937-1938. Obydwie projekty były realizowane wespół z Albertem Stützem. Brück miał także swój udział w projektowaniu bytomskiego kąpieliska krytego (niem. „Hallenbad”) przy ulicy Wrocławskiej (niem. Hindenburgstrasse), który zaprojektował Albert Stütz.