Fałata 10 Obóz

   Bytomski Kalide-Block w 1945 r. stał się „dzielnicą odosobnienia” dla ludności niemieckiej przeznaczonej do wysiedlenia do Niemiec. Założono tu obóz dla ludności Bytomia zweryfikowanej jako niemiecką i przeznaczonej do wysiedlenia do Niemiec. Pod adresem Fałata 10 funkcjonowała komendantura tego obozu.      Ustawa z dnia 6 maja 1945 r. „o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów” mówiła, że ludzie z II, III i IV grupą Volkslisty mieli nieco uproszczoną procedurę rehabilitacyjną. Dotyczyło to tylko Śląska i w części Pomorza. Tam do rehabilitacji wystarczyła decyzja starosty grodzkiego (powiatowego). W dniu 18 czerwca 1945 r. wojewoda śląsko-dąbrowski gen. Aleksander Zawadzki wydał poufne zarządzenie nr 88 w sprawie spolonizowania Opolszczyzny, gdzie dokładnie było określone, kogo i za co starości powiatowi mają umieszczać w obozach. Tak więc znaczna część obozów powstała na podstawie zarządzeń i innych decyzji władz szczebla wojewódzkiego (wojewodów), a także prezydentów miasta i starostów powiatowych, w tym prezydenta Bytomia Piotra Miętkiewicza i bytomskiego starosty powiatowego (grodzkiego), którym co najmniej od marca 1945 r. był dr Paweł Nantka-Namirski. Uznano również, że osobami przeznaczonymi do wysiedlenia powinni być również ci, którzy po 1932 r. jako optanci znaleźli się na terenie państwa niemieckiego, jak również osoby należące do organizacji dywersyjnej „Freikorps”. Markowski podkreślał, że tylko Komisja Weryfikacyjna ma prawo uznać osobę za przeznaczoną do wysiedlenia. Zwracał również uwagę na fakt, że wszyscy członkowie komisji wysiedleńczej powinni przedstawić swoje życiorysy, żeby nie było wątpliwości co do ich uczciwych intencji. Ustalono, że siedzibą bytomskiego Sztabu Kierowniczego do akcji wysiedlania Niemców będzie siedziba Starostwa Grodzkiego w gmachu Zarządu Miejskiego w Bytomiu, pokój nr 17. Oczywiście chodzi o obecny budynek Urzędu Miejskiego. Kierownikiem sztabu został dr Brudniak.    Jako miejsca przetrzymywania ludności przewidzianej do przesiedlenia używano dawnych obozów niemieckich dla robotników przymusowych czy też podobozów dla więźniów obozów koncentracyjnych, ale tworzono też nowe. Na terenie Górnego Śląska było ich około setki. O wielu z nich do dnia dzisiejszego niewiele wiadomo. Powstały dlatego, że do tak wielkiej akcji przesiedleńczej trzeba było zaangażować ogromne środki (głównie transportowe), tak też obozy dla „przesiedleńców” były swego rodzaju „poczekalnią” przed przymusowym wyjazdem na zachód. Rolę takiego obozu pełnił w Bytomiu Kalide-Block.    W swojej książce „Dzieje Bytomia 1945-1990” prof. J. Drabina podaje, że Kalide-Block stał się w 1945 r. straszliwym miejscem, które można uznać za swoiste getto stworzone przez pierwszego powojennego prezydenta Bytomia Piotra Miętkiewicza i starostę powiatowego dr-a dr Pawła Nantkę-Namirskiego. Faktycznie tak było. Na podstawie decyzji Miętkiewicza zgromadzono tam ok. 320 osób. Zazwyczaj były to kobiety i dzieci – jeszcze niezweryfikowani Niemcy. Dopóki tam przebywali, byli wysyłani do bezpłatnych robót. Miętkiewicz chciał ich ostatecznie wysiedlić z Bytomia i pewnie tak się stało. Zazwyczaj były to kobiety. Ich mężowie w większości zginęli na wojnie bądź przebywali w alianckich bądź sowieckich obozach jenieckich. Wspominano, że przebywające tam kobiety były bite i poniżane, a nie raz gwałcone. W aktach znajdujących się w Archiwum Państwowym w Katowicach znajduje się dokument z kontroli tego obozu dokonanej w grudniu 1945 r.  przez dr-a Kazimierza Skulicza. Podano dokładną lokalizację obozu jako Fałata 10. Zaznaczono tam, że w dniu 4 października 1945 r. wywieziono stąd do Niemiec 88 osób, w dniu 8 października 185 osób, a w dniu 21 października 231 osób. W listopadzie 1945 r. przebywało tam 166 mężczyzn i 298 kobiet. Obóz był w pełni samowystarczalny, gdyż utrzymywał się z dochodów z pracy przebywających  tam osób, które były zatrudnione w kopalni „Centrum” bądź u innych pracodawców. Często wykorzystywano ich do różnych prac w mieście. Obozem zarządzał Zarząd Miejski w Bytomiu, a jego komendantem był Jan Zebrowski (Żebrowski). Podczas wizytacji tego obozu okazało się, że wiele przebywających tam osób doskonale mówi po polsku. Wśród nich byli tacy, którzy zostali zatrzymani na ulicy i z powodu braku dokumentów skierowani do tego obozu. Kontrolerzy uznali, że konieczna jest szybka akcja weryfikacyjna ludzi z tego obozu. W tym celu powołano specjalną Komisję Weryfikacyjną. Prawdopodobnie w grudniu 1945 r. w tym obozie ciągle jeszcze przebywało 281 osób. Podobno przebywający tam ludzie mieli pełną swobodę poruszania się po mieście, gdyż pracowali w różnych miejscach.    W sprawozdaniu z działania bytomskich Komisji Weryfikacyjnych z marca 1946 r.  wskazano, że jeszcze w marcu tego roku miała się rozpocząć akcja wysiedlania Niemców z powiatu bytomskiego, a lista osób przeznaczonych do wysiedlenia była już na ukończeniu. Pewnie wiele z nich przebywało w dzielnicy odosobnienia na Fałata 10. Dlatego powołano miejskie Komisje Wysiedleńcze, które miały dopilnować wykonania tego zadania. Takie komisje powstały w Mikulczycach, Miechowicach, Stolarzowicach i na Bobrku. Do składu wszystkich komisji dodano po jednym przedstawicielu Zabrskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego, co zapewne miało związek z ogromnym zapotrzebowaniem na wykwalifikowanych pracowników górniczych, których pomimo niemieckiego pochodzenia starano się zatrzymać na miejscu.     W dniach 23 i 24 stycznia 1946 r. w dzielnicy odosobnienia dokonano kolejnej kontroli. Na czele komisji kontrolnej stał wiceprezydent miasta Bytom Żmija oraz przedstawiciel Polskiego Związku Zachodniego. W obozie w tym czasie przebywało 237 osób, w tym 14 osób posiadających II grupę Volkslisty. Ponownie podkreślono fakt, że nadal przebywają tam osoby, które po prostu nie mogły udokumentować swojej tożsamości i pochodzenia. Ludzie przebywający w tym miejscu mieli w najbliższym czasie wyjechać do Niemiec – albo samodzielnie, albo zorganizowanymi transportami. Obóz nadal posiadał pełną samowystarczalność, gdyż przebywające w nim osoby pracowały w różnych bytomskich zakładach pracy, w tym najwięcej na kopalni „Centrum”. Nikt z mieszkańców „dzielnicy odosobnienia” nie zgłaszał żadnych negatywnych uwag co do funkcjonowania obozu i osoby samego komendanta. Pod sprawozdaniem podpisany jest dr Skulicz.

Fałata szyb powietrzny

Zaraz za budynkiem sklepu (nazywanego dawniej „Delikatesami”) przy ul. Fałata znajdował się kopalniany szyb, po którym już dzisiaj niewiele zostało – tylko resztki fundamentów w terenie. Zasypano go w 1986 r. W okresie PRL-u najprawdopodobniej był to szyb powietrzny kopalni „Dymitrow” (później „Centrum”). Na przedwojennych mapach miał takie właśnie oznaczenie (niem. „Luftschacht”). Powstał w latach 30-tych XX w. jako szyb powietrzny kopalni cynku „Neuhof” („Nowy Dwór”), która znajdowała się w okolicy ul. Dworskiej.        Początki kopalni cynku „Neuhof” związane są z postacią hrabiego Henckel von Donnersmarck z Nakła Śląskiego, który w 1863 r. rozpoczął proces tworzenia nowej kopalni. Powstały szyby „Olga” i „Rudolf” (później jeszcze „Heinrich”), a kopalnia ruszyła z wydobyciem w 1881 r.  W 1885 r. uruchomiono pierwszą kopalnianą płuczkę, a w 1904 r. oddano do użytku drugą o nazwie „Wilhelmsglück”.  W okresie 20-lecia międzywojennego płuczka tej kopalni była połączona kolejką linową z kopalnią „Fiedlersglück” (obecnie szyb „Bolko”), a przy szybie „Rudolf” utworzono  hutę tlenku surowego. W następnych latach kopalnia była stale modernizowana, przejmując wydobycie od sąsiedniej kopalni „Neue Viktoria”. W 1936 r. kopalnie „Neuhof”, „Neue Viktoria”, „Wilhelmsglück” i „Fiedlersglück” połączono w jeden zakład wydobywczy, który przetrwał do 1945 r. Po zakończeniu wojny wyposażenie kopalni zostało rozkradzione przez Sowietów. Została ona ponownie uruchomiona dopiero w 1951 r. pod nazwą „Nowy Dwór”, ale już w 1958 r. została ona włączona do ZGH „Waryński”. W 1976 r. zatrzymano ruch powierzchni kopalni.    Wspomniany szyb był pierwotnie szyb powietrzny kopalni cynku „Neuhof”. Pozostała po nim tylko pozioma betonowa płyta blokująca wjazd do szybu. Widać go na fotografiach archiwalnych z lat 60-tych XX w.

Woźniaka 38

W tym budynku w latach 30-tych XX w. mieściła się siedziba rejonowej placówki partii narodowo-socjalistycznej NSDAP. Jej adres to Lindenstrasse 38.   W tym samym budynku funkcjonowały biura firmy architektonicznej „Konrad Segnitz, Fabryka lekkich betonów” (właściciel: Carl Pluta). Firma oprócz zaprojektowania i budowy pierwszego toru kolejowego w Starym Bieruniu (bocznica fabryki „Lignose”) oraz budowy budynku „Kina Gloria” w Bytomiu na Rynku znana jest z tego, że przygotowała projekt wykonawczy czterech krematoriów dla obozu KL „Auschwitz-Birkenau”. W latach 1947-1948 firma została upaństwowiona.    Jej założycielem był Konrad Segnitz (1857-1909), który był bytomskim mistrzem murarskim, a jego firma rozpoczęła działalność w 1882 r. Od 1888 r. był też członkiem loży wolnomularzy „Silberfels”, która później działała w Bytomiu. Konrad Segnitz zmarł jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. W latach II wojny światowej firmę prowadziły zupełnie inne osoby.  

Aleja Legionów Gimnazjum Polskie

W okresie międzywojennym bytomskim ośrodkiem polskości był gmach redakcji „Katolika” przy Kurfürstenstrasse 21 (przy obecnej Alei Legionów) wraz z polską biblioteką liczącą ponad 2 tys. tomów. Mieszkająca w Niemczech ludność pochodzenia polskiego starała się zapobiec działaniom Niemców tworząc polskie przedszkola, powszechne szkoły prywatne, szkoły zawodowe, gimnazja męskie i żeńskie, własne kursy językowe oraz uniwersytet ludowy (chodzi o UL) w Bytomiu. Plan nauczania dla polskich szkół mniejszościowych opracowano już w 1924 r. Jednakże od 1933 r. dzieci posługujące się językiem polskim poddano silnym represjom. Stosowano kary fizyczne i psychiczne, rodziców zastraszano groźbą utraty pracy, a w szkołach wprowadzono meldunek specjalny (niem. Sondermeldung) czyli właściwie system denuncjacji, dzięki któremu niemieccy uczniowie mogli zadenuncjować swoich kolegów posługujących się językiem polskim. Najważniejszym chyba elementem kształtowania polskiej świadomości narodowej w Bytomiu było uruchomione w 1932 r. Gimnazjum Polskie, które funkcjonowało do wybuchu wojny i zostało oficjalnie zamknięte w dniu 2 września 1939 r. Powstało pomimo tego, że władze niemieckiej rejencji opolskiej zrobiły wiele, aby do tego nie doszło. Hrabia Ernst von Matuschka, ówczesny radca rejencji opolskiej, próbował nawet zastraszania rodzin, które miały zamiar wysłać swoich synów do Polskiego Gimnazjum. Dnia 2 listopada 1932 r. prezesowi Związku Polskich Towarzystw Szkolnych w Niemczech Janowi Baczewskiemu został wręczony akt powołania Polskiego Gimnazjum w Bytomiu. Uroczystość otwarcia miała miejsce w Bytomiu w dniu 8 listopada 1932 r. Tego dnia o godz. 9.30 w Kościele Św. Trójcy przy ul. Piekarskiej zgromadzili się uczniowie, ich rodzice, a także liczni członkowie polskich organizacji, dziennikarze oraz grono profesorskie z pierwszym dyrektorem szkoły Miłoszem Sołtysem, a właściwie urodzonym we Lwowie Wiktorem Pawłem Nechay de Felseis (1895-1940). Po mszy świętej uczestnicy uroczystości przeszli pochodem ulicą Tarnogórską do budynku szkoły. W jej auli zgromadziło się ok. 500 osób. O godz. 11.00 rozpoczął się tam historyczny akt duchowej odnowy Polaków w Niemczech. Po oficjalnej uroczystości chór „Halka” odśpiewał pieśń „Uroczysty w szkolnym życiu dzień„. Normalna praca ruszyła w dniu 9 listopada. Dyrektor Nechey był porucznikiem rezerwy Wojska Polskiego i pracownikiem w Katedrze Geologii i Paleontologii na Politechnice Lwowskiej. W 1932 r. w szkole rozpoczęło naukę blisko 100 chłopców, z których większość pochodziła z polskiego gimnazjum w Lublińcu (szkoły działającej po polskiej stronie granicy). W 1922 r. została zawarta pomiędzy stroną niemiecką i polską konwencja genewska, która nakazywała poszanowanie praw mniejszości narodowych. Dotyczyło to również spraw oświaty. Obowiązywała do 1937 r. W 1930 r. w Niemczech zawiązano Komitet Obchodu 25-lecia walki o Szkołę Polską, które jako priorytet postawiło sobie utworzenie polskiego gimnazjum w Niemczech. Fundusze na działalność komitetu maił zapewnić Związek Polaków w Niemczech oraz polski rząd. Przeprowadzono zbiórkę pieniędzy, a zebraną kwotę przeznaczono na powołanie Funduszu Szkolnictwa Polskiego za granicą. Nazywano ją różnie: •           Prywatne Gimnazjum Polskie, •           Wyższa Szkoła Prywatna z językiem polskim wykładowym, •           Prywatne Gimnazjum z polskim językiem nauczania, •           Prywatna Szkoła Wyższa dla Chłopców z polskim językiem nauczania, •           Private Oberschule fur Jungen mit Polnischer Unterrichttssprache Beuthen O/S. Na potrzeby funkcjonowania szkoły zakupiono budynek, gdzie niegdyś znajdowało się wydawnictwo „Katolika”, na zbiegu Alei Legionów (niem. Kurfürsternstrasse) i Strzelców Bytomskich (niem. Ostlandstrasse). Pierwszym kierownikiem tej szkoły był Miłosz Sołtys. Ostatnim Piotr Miętkiewicz, pierwszy powojenny prezydent Bytomia. Do polskiego gimnazjum wstępowała młodzież po ukończeniu czwartej klasy szkoły powszechnej, po złożeniu pisemnego egzaminu z języka niemieckiego oraz rachunków. W latach 1935-1939 świadectwo maturalne otrzymało 64 abiturientów, a do szkoły uczęszczało nieco ponad 500 uczniów. Młodzież uczęszczająca do tej szkoły, a mieszkająca daleko od Bytomia, miał w mieście dwa swoje internaty: •           w budynku dawnego Konsulatu Polskiego przy Gliwitzerstrasse 17 (Gliwicka) – obecnie Gliwicka 10, •           w budynku Towarzystwa Bursy Polskiej przy Eichendorfstrasse 22 (obecnie Olejniczaka) – obecnie budynek Urzędu Stanu Cywilnego.    W 1933 r. w bytomskim gimnazjum było już ponad 150 chłopców. W latach 1932-1933 szkoła nazywała się Prywatnym Gimnazjum Polskim, a w latach 1934-1939 Wyższą Szkołą Prywatną z polskim językiem wykładowym, choć stosowano także inne nazwy. Władze niemieckie odmawiały jednak bytomskiej placówce szkolnej nadania praw szkoły publicznej, co wiązało się z ogromnymi trudnościami dla jej absolwentów. W dniu 18 kwietnia 1935 r. ustalono, że bytomskie gimnazjum otrzymuje takie same prawa jak Niemieckie Gimnazjum w Chorzowie, czyli prawa szkoły średniej przygotowującej do studiów uniwersyteckich. W bytomskiej placówce dominowali nauczyciele posiadający polskie obywatelstwo. Ich typowaniem zajmowało się śląskie kuratorium oświaty, ale nie tylko (oprócz śląskiego kuratoria oświaty w Małopolsce, Wielkopolsce i na Kresach Wschodnich). Pewnie starano się wysłać do Bytomia najlepszych nauczycieli, by byli wizytówką polskiego szkolnictwa. Każdy z kandydatów na nauczyciela musiał wyrazić na to zgodę, gdyż liczono się, że praca w niemieckim mieście oznacza spore niebezpieczeństwo. Zezwolenie na pracę w Bytomiu oraz na zamieszkanie (wraz z rodziną) wydawały niemieckie władze – na pracę kuratorium oświaty, a na pozwolenie na pobyt policja. Pracownikom bytomskiego gimnazjum stwarzano duże trudności w wyjazdach na stronę polską. Prowadzeniem Polskiego Gimnazjum w Bytomiu zajmowało się Polsko-Katolickie Towarzystwo Szkolne. Placówce szkolnej nie wolno było kolportować polskich książek i czasopism. Dyrektor Wiktor Paweł Nechay de Felseis zdołał przezwyciężyć trudności związane z początkowym okresem istnienia szkoły. Znacznie powiększono liczbę uczniów i nauczycieli. Wywalczono dla gimnazjum prawa publiczne. Wiadomo jednak, że Nechay nie zdobył sobie przychylności całego grona nauczycielskiego, a także niektórych przywódców ruchu polskiego na Górnym Śląsku. Dochodziło do wielu nieporozumień. W dniu 16 stycznia 1936 roku został zmuszony do rezygnacji z bytomskiej placówki. Jego następcą został Florian Kozanecki. Ten wytrzymał do czerwca 1937 r. W 1948 r. został nagrodzony Złotym Krzyżem Zasługi. W dniu 31 stycznia 1936 roku Nechay wyjechał do Katowic, gdzie objął stanowisko kustosza i kierownika działu przyrodniczego w Muzeum Śląskim. W 1939 r. brał udział w kampanii wrześniowej. Dostał się do sowieckiej niewoli. Zginął w 1940 r. w Katyniu. W 1939 r. znalazł się na niemieckiej liście gończej, przeznaczony do aresztowania i do likwidacji. Ostatnim dyrektorem Polskiego Gimnazjum w Bytomiu został Piotr Miętkiewicz, późniejszy powojenny prezydent Bytomia.    W 1937 r. na terenie Niemiec wprowadzono zakaz noszenia mundurów przez polskich harcerzy, co znacznie podcięło skrzydła tej dość liczebnej organizacji. Polska szkoła w Bytomiu decyzją władz niemieckich została zamknięta we wrześniu 1939 r. System polskiego szkolnictwa powszechnego w Niemczech ostatecznie anulowano zarządzeniem z dnia 21 marca 1940 r. Po wojnie jej tradycje kontynuowała szkoła przy ul. Strzelców Bytomskich (obecnie I LO), które miałem zaszczyt ukończyć.    Wojna zebrała swoje krwawe żniwo. Jeden z nauczycieli tej szkoły, urodzony w 1905 r. Stanisław Olejniczak, w 1944 r. zginął w KL „Buchenwald„. W tym samym obozie w 1942 r. rozstał się z tym światem urodzony w 1883 r. Antoni Józefczak, który był zarządcą internatu. Urodzony w 1903 r. w Bługowie w Wielkopolsce ksiądz Franciszek Reinhold Nawrot, który z tytułem prefekta uczył w bytomskim gimnazjum religii, zginął w maju 1942 r. w KL „Dachau„. Jan Smoleń, urodzony w 1901 r. w Łysej Górze, od 1935 r. pracował w tej szkole jako nauczyciel matematyki, chemii i fizyki. W czasie wojny był prześladowany przez Niemców. Po jej zakończeniu został kuratorem śląsko-dąbrowskiego okręgu szkolnego w Katowicach. W dniu 28 czerwca 1945 r. zginął w wypadku samochodowym w Bytomiu-Karbiu. Pochowano go w Katowicach.   W 1945 r. tradycje Gimnazjum Polskiego w Bytomiu przejęło I Liceum Ogólnokształcące w Bytomiu przy ul. Strzelców Bytomskich. W 1946 r. owa szkoła przyjęła za patrona Jana Smolenia i tak jest do dzisiaj.

Fałata 23 ogrodzenie

Ulica Fałata w czasach Beuthen O/S nosiła nazwę Dr-Stephan-Strasse.    Oryginalne ogrodzenie metalowe przeznaczone dla ochrony pnia drzewka bluszczowego. Pochodzi z lat 20. XX w. Jedno z dwóch zachowanych na tej ulicy. Kiedyś w całym Bytomiu było ich znacznie więcej. Zwyczaj ozdabiania elewacji budynków pnączem jest charakterystyczny dla niemieckiego stylu budynków mieszkalnych. Nieco dalej (w stronę ul. Strzelców Bytomskich) znajduje się drugie. Na elewacji budynku, który pochodzi z lat 20-tych XX w. widoczne ślady walk z 1945 r.

Aleja Legionów 21 Kozanecki

   Naprzeciw biskupiego konwiktu i willi Brüninga znajduje się zwarta zabudowa mieszkalna, którą wzniesiono na przełomie lat 20-tych i 30-tych XX w. Pod obecnym adresem Aleja Legionów 21 (wówczas Kurfürstenstrasse 21) mieszkał Florian Kozanecki.    Urodził się w 1889 r. we wsi Kosów w Wielkopolsce. Pochodził z rolniczej rodziny. Studiował filologię germańską i romańską we Wrocławiu i w Paryżu. Podczas I wojny światowej walczył w armii niemieckiej. Po wojnie został w Wielkopolsce nauczycielem j. niemieckiego i francuskiego. W styczniu 1936 r. został oddelegowany do pracy na stanowisku dyrektora Polskiego Gimnazjum w Bytomiu, które mieściło się w dawnym budynku „Katolika” przy obecnej Alei Legionów (obecnie Szpital Zakaźny). Wtedy zamieszkał na Alei Legionów. Pracując w Bytomiu znacznie rozwinął pozaszkolną działalność, udzielając się artystycznie, turystycznie i pedagogicznie. Tym wzbudził niechęć władz niemieckich. W dniu 10 czerwca 1937 r. został zmuszony do opuszczenia Bytomia. Zrobił to wraz z rodziną, która razem z nim mieszkała na Alei Legionów. Powrócił na teren państwa polskiego. Podczas okupacji przebywał w Warszawie. Podczas powstania warszawskiego w 1944 r. udzielał się w służbie sanitarnej. Po upadku powstania uciekł z transportu warszawiaków kierowanych do obozu w Pruszkowie i dotarł do Częstochowy, gdzie doczekał wkroczenia wojsk sowieckich. Po zakończeniu wojny powrócił do Wielkopolski. Pełnił funkcje kierownicze w placówkach oświatowych w Toruniu. Został członkiem PZPR. Zmarł w dniu 17 listopada 1960 r. w Toruniu.  Pełny biogram Kozaneckiego znajdziesz pod tym linkiem: Kozanecki Florian – nauczyciel w Gimnazjum Polskim

Schron LSD Axentowicza

Na terenie kościelnym, nieopodal wejścia od strony Placu Rodła, znajduje się niepozorny pagórek, który kryje w sobie dość spory poniemiecki schron przeciwlotniczy typu LSD, prawdopodobnie wybudowany w 1943 lub 1944 r. Był przeznaczony dla pacjentów szpitalnych, jak i dla okolicznych mieszkańców. Obecnie nie ma do niego dostępu, gdyż obydwa wejścia są zasypane.    W dniu 10 października 1940 r. Hitler ogłosił „program natychmiastowy Führera” (niem. Führer-Sofortprogramm), który zakładał budowę w niemieckich miastach „odpornych na bomby schronów”. Był to efekt pierwszych brytyjskich nalotów lotniczych na obszar Niemiec. Ich budową zajęła się Organizacja Todt (niem. Organisation Todt – OT). Po roku budując szereg podziemnych schronów wylano ogółem 3,4 mln m3 betonu. W 1942 r. nadal trwała budowa kolejnych obiektów. W maju 1943 r. ilość wylanego betonu sięgnęła 5,1 mln ton. W praktyce obowiązek budowy obiektów spadł na władze samorządowe. Wznoszenie schronów szło w bardzo wolnym tempie, gdyż ogromne ilości betonu pochłaniała budowa umocnień tzw. Wału Atlantyckiego. Do przyspieszenia tempa ich budowy doszło w 1944 r., gdy cały obszar Niemiec był bardzo mocno zagrożony alianckimi nalotami i z tego powodu wzrosło niezadowolenie niemieckiej ludności. Szacuje się, że w okresie II wojny światowej Niemcy wybudowali od 20 do 30 tys. różnego typu schronów przeciwlotniczych. Najczęściej budowano podziemne schrony przeciwlotnicze typu Luft-Schutz-Deckungsgraben (LSD). Tego typu schrony budowano jako zmodernizowaną wersję zwykłych rowów przeciwlotniczych. Ściany i stropy takiego schronu wzmacniano warstwą betonu lub elementami prefabrykowanymi, jak w przypadku obiektu przy ul. Woźniaka. Zadaniem tego schronu była ochrona ludności cywilnej na wypadek nalotu lotniczego, jak również osłona przed odłamkami lub falą uderzeniową. Bezpośrednie trafienie w obiekt zazwyczaj oznaczało śmierć przebywających tam osób. Schron przy ul. Woźniaka wykonano na zasadzie łamanego korytarza o długości około 70-80 m, z jednym wejściem głównym i drugim wyjściem ewakuacyjnym. Wewnątrz schronu znajdowały się odrębne sektory korytarza oddzielone od reszty drewnianymi drzwiami. W każdym z nich najprawdopodobniej znajdowały się drewniane ławki, a także prowizoryczne ubikacje umieszczone we wnękach.    Na terenie Bytomia, zgodnie z zaleceniem Hitlera z 1940 r. wybudowano wiele podziemnych schronów przeciwlotniczych – zazwyczaj obiektów typu LSD. Różnią się one od siebie wielkością oraz materiałami użytymi do ich budowy. Oprócz tego podziemne schrony przeciwlotnicze powstały przy każdym zakładzie przemysłowym. W Bytomiu występują schrony o konstrukcji całkowicie ceglanej (schron na Placu Słonecznym w Miechowicach), schrony o konstrukcji całkowicie betonowej (schrony na Placu Akademickim) oraz schrony o konstrukcji mieszanej z użyciem betonowych prefabrykatów (schron przy ProFort Centrum w Bytomiu-Miechowicach, schron pomiędzy ul. Klonową i Grabową). Schrony powstały też przy budynkach użyteczności publicznej, w tym szczególnie przy szkołach. Czasami były to po prostu wzmocnione części piwnic, a czasami osobne obiekty. Pamiętać również należy, że zgodnie z zaleceniem ówczesnych władz w piwnicach poszczególnych kamienic mieszkalnych wykonywano przekucia, które pozwalały na bezpieczną i szybką ewakuację ludności cywilnej. Na budynkach białą farbą rysowano znaki informujące, że w danym budynku znajduje się schron przeciwlotniczy. Można się spodziewać, że schron był używany w 1944 r., gdy nad Bytomiem przelatywały duże formacje amerykańskich samolotów bombowych kierujących się w stronę Kędzierzyna i Zdzieszowic.

Motylek

Mniej więcej w tym samym czasie, gdy wznoszono kościół Podwyższenia Krzyża Św., powstała zabudowa przy obecnej ul. Ligonia czy też Strzelców Bytomskich w stronę Kalide-Block. Wzniesiono budynki, które mają zamknięte wewnętrzne podwórko, do którego można się jedynie dostać przez bramę od strony ul. Axentowicza (ozdobioną datami 1933 i 1934) lub przez narożny wjazd od strony wlotu ul. Ligonia do Strzelców Bytomskich. To właśnie ten wjazd został przez architekta zaprojektowany dość fantazyjnie. Są to dwie boczne ściany kamienic, które zostały zlepione charakterystycznym łącznikiem. Boki kamienic są jednolicie otynkowane, a łącznik obłożono cegłą. Patrząc z daleka ma się złudzenie kształtu motyla. Biorąc pod uwagę fakt, że budynki od strony Strzelców Bytomskich, Ligonia i Axentowicza układają się w trójkąt, do którego można się dostać tylko jedną bramą od strony „motylka”, a drugą od strony Axentowicza, w 1945 r. mogły pełnić zupełnie inną funkcję. Stanowią doskonałe miejsce na założenie dobrze chronionego obszaru w centrum miasta. W 1945 r. budynki faktycznie zostały zajęte przez sowieckich żołnierzy, którzy w nich zamieszkali, a zamknięte podwórko traktowano jako chronioną bazę dla samochodów.

Fałata 16

 Jednym z przedwojennych mieszkańców Kalide-Block był Erich Peter, który urodził się 26 stycznia 1901 r. w Berlinie. Erich od dziecka interesował się muzyką. Pobierał lekcje muzyki, komponował, grał na organach, śpiewał w chórach kościelnych, a nawet stworzył własną młodzieżową orkiestrę. W 1920 r. zaczął studiować muzykę w Berlinie. Jego nauczycielami byli Max Friedländer oraz Curt Sachs. W 1922 r. otrzymał posadę korepetytora i dyrygenta chóru w teatrze w Greifswald. Wkrótce został tam pierwszym dyrygentem orkiestry. Pracował tam do 1929 r.    Wtedy przyjechał do Bytomia. Zamieszkał na Fałata 16 (niem. Dr.-Stephan-Strasse). Do naszego miasta ściągnął go Artur Illing, który od 1927 r. był dyrektorem bytomskiej Oberslesische Landestheater, czyli obecnej Opery Śląskiej. Illing szukał fachowców, gdyż pod jego kierownictwem bytomski teatr niesamowicie się rozwijał. Erich przyjął jego propozycję. Doskonale zapanował nad orkiestrą, chórem i zespołem. Jednocześnie zaczął promować górnośląskich kompozytorów. Pracując w bytomskim teatrze zaprezentował 67 oper, a także dzieła ok. 60 kompozytorów. Był głównym dyrygentem bytomskiego teatru.   Erich nie cieszył się jednak zaufaniem nazistów. Co ciekawe, pomógł mu ówczesny burmistrz Bytomia, a jednocześnie kreisleiter NSDAP Walther Schmieding. Walther wiedział, że żona Ericha, Ilse, z domu Bery, miała żydowskie pochodzenie. Jednakże sam był wielkim miłośnikiem sztuki, więc nie chciał tracić doskonałego dyrygenta. Ukrył przed światem żydowskie pochodzenie jego małżonki, W 1937 r. orkiestra bytomskiego teatru połączyła się z zabrzańską, znacznie wzmacniając swój skład.   W 1939 r. Erich został powołany do niemieckiego wojska, ale rok później już został zwolniony. Całkiem możliwe, że znowu pomógł mu w tym Schmieding. W 1940 r. otrzymał tytuł generalnego dyrektora muzycznego. Podczas wojny cały czas przebywał w Bytomiu. W myśl ówczesnego niemieckiego prawa był „Mischlingiem” czyli „mieszańcem”. W lecie 1944 r. w Bytomiu odbyły się ostatnie przedstawienia teatralne i koncerty. Erich został ponownie powołany do wojska. Wysłano go na front wschodni. Walczył do samego końca wojny. Na terenie Czech dostał się do sowieckiej niewoli, z której został zwolniony we wrześniu 1945 r. Opuścił wtedy Bytom i wyjechał do Berlina Zamieszkał we wschodniej strefie miasta. Szukał jakiejkolwiek pracy. Grał do przysłowiowego kotleta w restauracjach. W 1947 r. pracował jako dyrygent w Operze Państwowej (NRD), a później jako naczelny dyrygent w Niemieckiej Orkiestrze Symfonicznej przy berlińskiej rozgłośni radiowej. W 1949 r. został kierownikiem berlińskiej Wyższej Szkoły Muzycznej. W 1969 r. przeszedł na emeryturę. Pozwolono mu wtedy wyjechać do RFN. Zmarł tam w 1987 r.   Jego adres Dr-Stephan-Strasse 16 (obecna ul. Fałata) widnieje w książce teleadresowej Bytomia z 1937 r.

Grossfeld – Wielkie Pole

To obszar rozciągający się w okolicy centrum Bytomia, poczynając od dzisiejszej Alei Legionów w kierunku północnym, ograniczony od wschodu ulicą Piekarską (niem. Piekarstrasse), a od zachodu ulicą Strzelców Bytomskich (niem.Tarnowitzerstrasse). Grossfeld ciągnął się aż w stronę Dąbrowy Miejskiej, zawierając w sobie niewielkie kamieniołomy, hałdy oraz wyrobiska. Istniała nawet ulica nazwana Grossfeldstrasse (dzisiejsza ulica Odrzańska).   Jeszcze pod koniec XIX w. obszar ten stanowił  teren, na którym praktycznie nie było zabudowy mieszkalnej. Były to tereny uprawne, nieużytki, jak również tereny przemysłowe. Pod koniec XIX w. ulica Piekarska stała się kolejną osią rozbudowy miasta Bytom, tym razem w stronę Szarleja i Wielkich Piekar. Impulsem do rozwoju Grossfeldu stały się… miejskie nekropolie. W 1865 r. powstał nowy cmentarz żydowski, w 1868 r. uruchomiono Mater Dolorosa I, a w 1886 r. Mater Dolorosa II. Wszystkie przy ul. Piekarskiej. W 1894 r. Ignacy Hakuba odsprzedał część swojego terenu, by mogła powstać kolejna nekropolia. Chodzi o cmentarz przy ul. Kraszewskiego (niem. Hakubastrasse), który początkowo był cmentarzem parafialnym kościoła św. Trójcy (miał być bezpośrednio połączony z Mater Dolorosa), ale później stał się cmentarzem parafialnym nowo utworzonej parafii Podwyższenia św. Krzyża. Miejskie nekropolie zmieniły oblicze Grossfeldu. Ogromne znaczenie miały również budowle powstałe przy obecnej Alei Legionów, czyli męski konwikt biskupi, willa Brüninga, budynek szkoły nr 5 oraz Kruppelheim zu Geist. To wszystko na początku XX w.Wszystko zmieniło się w okresie 20-lecia międzywojennego, gdy w pobliżu Grossfeldu zaistniała polsko-niemiecka granica i przejście graniczne na Buchaczu. Masa ludności cywilnej napływająca z polskiej strony granicy (tzw. optanci) miała zamiar zamieszkać w Bytomiu, ale był problem z lokalami mieszkalnymi. Wtedy na Grossfeldzie zaczęto wznosić nowe budynki, tyczono nowe ulice, a cały obszar nabrał charakteru nowej dzielnicy mieszkaniowej ówczesnego Bytomia.  Oprócz ulicy Fałata (niem. Dr Stephan-Strasse) to właśnie Woźniaka (dawne Wieczorka, a jeszcze wcześniej niem. Lindenstrasse) to moja oś poruszania się po Grossfeldzie. Może tak – Kraszewskiego i Fałata to bardziej drogi wyjścia z Grossfeldu, a Woźniaka to wewnętrzna arteria tej dzielnicy. Poza tymto właśnie tam mieszkała moja babcia, dziadek, którego ledwo co pamiętam no i wujek, o którego przyszło mi później zadbać. To droga dziecinnych wypraw z lampionem w ręku w mroźne zimowe poranki, by zaliczyć roraty. To trasa prowadząca w stronę ogródka działkowego, gdzie spędziłem sporą część swojego dzieciństwa. Każdy budynek, każde podwórko, garaże i ogródki były mi doskonale znane. Nadal są, choć trochę się tam pozmieniało. Dla mnie to szczególnie ważna ulica.